niedziela, 28 października 2012

5."Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co ci się trafi..."

Imprezy są rzeczą jak najbardziej pozytywną, przyjemną etc., nie da się jednak ukryć, że mają swoje negatywne strony, a ściślej mówiąc skutki. Robert Lewandowski już nie raz miał okazję na własnej skórze doświadczyć tzw. "syndromu dnia drugiego".  Koszmarny ból głowy, zawroty w żołądku i to głupie uczucie czarnych dziur w pamięci. Niezliczoną ilość razy obiecywał sobie, że tym razem to już ostatni raz i tyle samo razy bez mrugnięcia okiem łamał to postanowienie. Zwłaszcza od czasu rozstania z narzeczoną. Tak było po prostu łatwiej. Miał tendencję do robienia głupot pod wpływem szalejących we krwi procentów, no bo kto właściwie jej nie ma? Wcześniej kilka lub kilkanaście razy powiedział lub zrobił coś czego później żałował i nauczony tym starał się pilnować. Z resztą Anka nie lubiła kiedy za bardzo imprezował z kumplami. Zawsze po takich balangach chodziła kilka dni wściekła. Miała swoje zasady, które nie do końca rozumiał, ale akceptował. Z chwilą kiedy się wyprowadziła wszystko mu zobojętniało. Przestał się w zasadzie przejmować tym co, gdzie i z kim robi. Tym razem nie było inaczej. Nie pamiętał wiele z poprzedniego wieczoru. Może to i lepiej. Nawet jeżeli zrobił coś głupiego to pewnie nikt nawet nie zauważył, a jeśli, to i tak mu zapomną, po raz kolejny wytłumaczą, że "przecież odreagowuje". Gdyby tylko ta cholerna głowa tak bardzo nie bolała. Co najmniej jakby jakaś piechota urządziła sobie w jego czaszce defiladę. I to z salwami honorowymi.
Wygrzebał się z łóżka, do którego trafił w nie wyjaśnionych okolicznościach i w ogólnie panującym w jego sypialni rozgardiaszu znalazł czarne spodnie dresowe z białym logiem nike. Przeklinał w duchu to mieszkanie i odległość, która dzieliła jego sypialnie od kuchni, tego poranka większą chyba niż dystans między Krakowem a Warszawą. Kiedy w końcu dotarł do swojego celu przeżył spory szok. Elena siedziała na jednym z wysokich krzeseł przy blacie przeglądając jakąś książkę i zajadając jajecznicę, której zapach wywołał u niego zdecydowanie nie przyjemną reakcję żołądka. Postarał się to zignorować i skupił się na postaci dziewczyny. Ubrana w jeansy, niebieską flanelową koszulę z włosami związanymi w luźnego kucyka wyglądała na całkowicie wypoczętą i zadowoloną. Zupełnie jakby nie byli na tej samej imprezie, a ze byli był pewien, bo chociaż zostawił ją chwilę po tym jak weszli co jakiś czas odnajdywał w zebranym tłumie jej sylwetkę i widział, że Kuba z Łukaszem wzięli dziewczynę pod swoje skrzydła podczas gdy on zajął się nowo poznaną blondynką.
-Cześć. - Dziewczyna oderwała się od lektury uśmiechając do niego. - Rannym ptaszkiem to ty nie jesteś. - Cyfrowy zegar na kuchence wskazywał godzinę piętnastą. -Kuba prosił żebyś do niego zadzwonił jak wstaniesz.
- Jasne. - Mruknął siadając na krześle obok i opierając głowę na blacie. - O której wczoraj wróciłaś?
- Dzisiaj. - Uściśliła. - Jakąś godzinę po was.
Was. To słowo uderzyło go co najmniej jakby, ktoś zdzielił go obuchem przez łeb.
- Po nas?
- No po tobie i twojej koleżance. - Wstała zamykając książkę i wyciągając z szafki szklankę. Miał wrażenie, że słyszy w jej głosie drwinę. - Swoją drogą zostawiła coś dla Ciebie.
Podsunęła mu kartonik. Na białej powierzchni odbita była zbyt czerwona szminka poniżej której biegł szereg cyfr i dopisek " zadzwoń misiu". Patrzył tempo w papier łącząc jego treść jedynie z tą zbyt wymalowaną blondynką podczas gdy Elena szukała czegoś w szafkach, które zamykały z się z odgłosem podobnym do wybuchu bomby atomowej.
-Proszę. - Podsunęła mu pod rękę szklankę z białym silnie buzującym płynem. - Szczerze mówiąc to nie najlepiej wyglądasz. Misiu.
Zabrała swoją kawę, książkę i zniknęła mu z oczu.

Szła ulicą starając się nie pomylić drogi. Z jej kiepską orientacją w terenie dotarcie do domu Piszczka stanowiło nie małe wyzwanie, zwłaszcza, że wczorajszego wieczoru pojechała tam z Robertem w nocy taksówką. Właściwie na dzisiejszy dzień też byłby to dobry pomysł, ale zimą rzadko zdarzały się takie słoneczne i przyjemne popołudnia, więc nie mogła sobie odpuścić spaceru. Obiecała Łukaszowi, że pomoże mu jakoś ogarnąć kiepsko wyglądający po wczorajszym wieczorze dom i miała zamiar wywiązać się z tej obietnicy. Poprzedni wieczór z pewnością należał do bardzo udanych. Początkowo chciała zwiać pięć minut po przyjściu, mniej więcej w momencie kiedy Robert zniknął gdzieś w tłumie zostawiając ją samą w salonie pełnym nieźle wstawionych już piłkarzy i przesadnie jej zdaniem pomalowanych panienek. Zanim jednak wcieliła plan ucieczki w życie dwie silne postacie złapały ją pod ręce. Chciała zaprotestować dopóki w jednej z nich nie rozpoznała kapitana reprezentacji Polski.

- Ładnie tak szanowna panno uciekać nie witając się z gospodarzem. - Powiedział drugi po Polsku.
- Nie śmiałabym.
- Od razu lepiej. - Chwycił jej dłoń i jak prawdziwy gentelman dotknął delikatnie wargami.- Łukasz Piszczek, niezmiernie mi miło.
- Elena Skalska. - Dygnęła z uśmiechem dając się wciągnąć w tą zabawę. - Cała przyjemność po mojej stronie.
Później, nawet nie zauważyła kiedy poznała resztę drużyny z Dortmundu. Najbardziej rozbawili ją jasnowłosy Marco Reus, Mario Goetze , którem dosłownie nie zamykały się usta i Mats Hummels, który cały wieczór błagał ją o wybaczenie za to, że przypadkiem oblał ją piwem. Zwykły wypadek, ktoś z tańczących potrącił go kiedy się przedstawiał i połowa zawartości butelki, którą trzymał znalazła się na koszulce Eleny. Pozostałą część imprezy musiała, więc spędzić w zdecydowanie na nią za dużej czarno- żółtej koszulce Łukasza, którą później, kiedy piłkarze jeszcze bardziej się wstawili, ozdobili całą gamą autografów, a Łukasz wspaniałomyślnie ofiarował dziewczynie. Może właśnie to całe zamieszanie, które się wokół niej zrobiło spowodowało, że nie wypiła za wiele. Oczywiście nie miało to wpływu na jej zabawę bo i tak bawiła się świetnie. Doszła do wniosku, że trafiła do małego wariatkowa i jeśli miałaby być ze sobą całkiem szczera, to bardzo jej się to wariatkowo podobało.
Nie przeszkadzało jej nawet to, że Robert od momentu, w którym zostawił ją przy drzwiach kompletnie nie zainteresował się tym jak sobie radzi w nowym towarzystwie, a zamiast tego zajął się jakąś wątpliwie ładną blondyną, chociaż z pewnością dziewczyna nie wywołała u niej przyjemnych uczuć, ani w czasie imprezy, ani rano kiedy spotkała ją owiniętą jedynie ręcznikiem w momencie kiedy wyszła rano do łazienki.
- Cześć. - Stwierdziła z uśmiechem kiedy wreszcie dotarła do celu a Łukasz otworzył jej drzwi. - Ekipa ratunkowo - sprzątająca do usług.
- Jezu, Elena. Z nieba mi spadłaś - Wpuścił ją do mieszkania. - Jakby Ewa to zobaczyła do końca świata spałbym w salonie.
Na kanapie w centrum całego bałaganu siedział już Kuba Błaszczykowski.
- No to panowie, do dzieła.

Czas leciał nieubłaganie i zanim się obejrzała przyszedł dzień, którego perspektywa od przyjazdu do Dortmundu spędzała jej sen z powiek. Ostatnie trzy dni spędziła w towarzystwie chłopaków i może dlatego minęły one tak szybko. Niestety przyjechała tu w konkretnym celu i wreszcie nadszedł czas na jego realizację. Stała przed wysokim oszklonym biurowcem w dłoni trzymając teczkę ze swoimi projektami, rysunkami i sporą ilością dokumentów, które były niezbędne do rozpoczęcia stażu, jak skierowanie z uczelni czy karta z opisem przebiegu studiów. "Raz kozie śmierć" pomyślała i weszła.

- Dzień dobry. - Powiedziała do starszego pana siedzącego za wysokim biurkiem. -  Przyszłam do pracowni architektonicznej Tizita.
- Dziesiąte piętro. - Podał jej plakietkę z logiem firmy i słowem gość po czym wrócił do swoich wcześniejszych zajęć. Na trzęsących się nogach weszła do windy i wcisnęła guzik, który natychmiast rozświetlił się na niebiesko.
Nikt nie zauważył tego, że przyszedł ktoś obcy. Wszyscy biegali w tę i z powrotem zajęci swoją codzienną pracą. Podeszła do jakiejś kobiety, która akurat stała w pobliżu.
- Przepraszam, ja w sprawie stażu...
- Proszę wysłać podanie i dokumenty, ktoś się z panią skontaktuje. - Odpowiedziała nawet na nią nie spoglądając i zajęła się rozmową przez telefon.
- Ty jesteś Elena prawda? - Kiedy już straciła nadzieję, podeszła do niej dziewczyna. Na pierwszy rzut oka niewiele starsza od Skalskiej.
- Tak. - Potwierdziła. - Miałam się tu dziś zgłosić.
- Wiem. - Uśmiechnęła się dziewczyna. - Chodź, Meg już na Ciebie czeka.
- Meg?
- Twoja bezpośrednia przełożona, opiekunka. Nazywaj to jak chcesz. To ona będzie Cię na koniec opiniować.
- Myślałam, że Tiz...
- Szef? - Dziewczyna wyglądała na rozbawioną. - On się nie zajmuje stażystami. Ja sama widziałam go może raz. Meg to jego prawa ręka...
- Sophie! Co z moimi materiałami?
Znikąd wyrosła przed nimi wysoka, ubrana w idealnie dopasowaną czarną garsonkę kobieta. Gdyby Elena miała pięć lat i czytywała jeszcze bajki z pewnością ją wybrałaby jak ucieleśnienie jednej ze złych sióstr kopciuszka.
- Już prawie gotowe. - Wytłumaczyła się jej towarzyszka. - To jest nasza nowa stażystka.
- Tak pamiętam. - Zajrzała w jakieś swoje notatki. - Marta.
- Elena. Elena Skalska. - Poprawiła ją szatynka. - W zastępstwie.
- Ach tak. Zapomniałam o tym całym zamieszaniu, które pani koleżanka tu wywołała.
 Przewróciła oczami i zmierzyła dziewczynę dokładnie wzrokiem. Elena poczuła się pod tym spojrzeniem wyjątkowo źle. Nie lubiła eleganckich ubrań. Pamiętała jaką batalię musiała toczyć z samą sobą kiedy przychodziło jej ubrać czarną spódnicę, białą bluzkę i buty na obcasie na jakiś egzamin. Dziś zdobyła się tylko na granatowy żakiet i płaskie kozaki. Wydawało się jej to całkiem eleganckim połączeniem, ale w porównaniu z Meg nie wypadała za dobrze.
- Cóż. Zapraszam Cię w takim razie do mnie Eleno. - Otworzyła przed nią drzwi do swojego biura. - A i Sophie, proszę pospiesz się z tymi wycenami.

Przebrnęła przez to. Nie wiedziała do końca jak, ale jakimś cudem nie dała się tak całkiem zjeść nerwom. W prawdzie jej szefowa nie wyglądała na zbyt przyjemną, ale tym nie chciała się na razie za bardzo przejmować. Odbyła z Meg krótką rozmowę z której dowiedziała się, że będzie jej asystentką cokolwiek to miało znaczyć. Dostała nawet swoje biurko, obok Sophie, która przynajmniej na pierwszy rzut oka wydawała się być całkiem miłą osobą.

Po tym pełnym wrażeń dniu jedyną rzeczą na jaką miała ochotę była wygodna kanapa, kubek kawy i jakiś durny film. W mieszkaniu nie było nikogo. Z resztą Robert i reszta wrócili już po przerwie świątecznej do treningów i nie spodziewała się jego powrotu zbyt wcześnie. Przygotowała wszystko i już miała rozsiąść się przed telewizorem kiedy jej uwagę przykuło leżące obok schodów pudło. Rano z pewnością go tam nie było. Wiedziona wrodzoną ciekawością podeszła i podniosła kartonową przykrywkę. Na samym wierzchu leżało zdjęcie. Dwójka zakochanych, szczęśliwych ludzi. Bez problemu rozpoznała w jednej z postaci Roberta, chociaż na tym zdjęciu był inny. Trochę młodszy, ale nie to było główną różnicą. Na tym zdjęciu był szczęśliwy, uśmiechał się tak promiennie, że nie sposób było w to wątpić. Ona poznała innego Lewandowskiego. Pochmurnego, zamyślonego i w jakiś chory sposób całkowicie zobojętnionego. Miała wrażenie, że z chłopakiem ze zdjęcia zdecydowanie łatwiej byłoby jej się dogadać.
W zamku zachrzęściły klucze, a ona aż podskoczyła. Upuściła ramkę na leżące niżej w pudle ubrania i w ekspresowym tempie wróciła na kanapę. Drzwi otworzyły się dokładnie w momencie w którym włączyła telewizor.
- Cześć. - Powiedziała jakby nigdy nic. - Jak minął dzień?
Przez chwilę przyglądał się jej dziwnie, ale w końcu zdobył się na niewyraźny uśmiech.
- W porządku. - Odpowiedział odkładając torbę na podłogę. - A tobie?
- Dobrze.
O tak. Uwielbiała te ich bogate konwersacje.


----------------------------------------------------------------


Ehh...coś wyszło chociaż sama nie wiem czy jestem z tego rozdziału zadowolona. Mam mieszane uczucia.

Biję się w piersi i padam na kolana błagając o wybaczenie, ale mój komputer już trzeci tydzień siedzi w serwisie dlatego mam utrudniony dostęp i dodawanie komentarzy u was. Proszę o wyrozumiałość. Powinnam go odebrać we wtorek i wtedy nadrobię co mam do nadrobienia, uzupełnię linki i zrobię wszystko co mam zrobić.
A tymczasem do następnej kochane:)


15 komentarzy:

  1. Fajnie, że dziewczyna pomogła Łukaszowi i mam nadzieję, iż odnajdzie się w nowej pracy. Cóż, szczęsliwy Robert to z pewnością lepszy Robert. Rozstania jednak bolą, ale nie można tego przecież odreagowywać w nieskończoność! Wyszło ci pięknie! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest super. 3 mam kciuki za naprawienie komputera.
    Kuba z Piszczkiem, moi ulubieńcy na boisku i w opowiadaniu. Pochmurny Robert :D
    Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny odcinek :)
    niech ten Robert się ogarnie, noo :D
    ah ten Piszczek! ten to ma zawsze przerąbane :P ekipa sprzątająca zawsze potrzebna xd
    czekam na nowość:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie za dobrze dzieje się w życiu Roberta. Rozstania bolą to pewne. Mam nadzieję, że kontakty z Eleną im się jakoś rozluźnią ;). Czekam na kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyśmienity! Tak bardzo lubię te opowiadanie, że coraz bardziej się nie mogę doczekać nowych rozdziałów. (: Podoba mi się stosunek Eleny do Lewego, a co, niech on sobie z nią w kulki nie leci. Ich "bogate" konwersacje właśnie jak na razie mi się podobają. Czasem takie spowolnienie akcji właśnie idzie na korzyść, bo to daje mi taki niedosyt po każdym odcinku i coraz to większe zainteresowanie ich dalszymi losami. Mam nadzieję, że znajdziesz trochę wolnego czasu by szybko dodać kolejny.
    XO

    OdpowiedzUsuń
  6. Bogate konwersacje.... Nie, aj cie normalnie kocham xD Humor mi od razu poprawiłaś. Tylko co to za blond laufa? A niech cie szlag głupia pizdo. A Elena fajnie zachowuje się w stosunku do Lewego... Tak się rodzi wielka miłość xD Czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. "- To się wszystko posypie. – Stwierdziła – Była za różowo, żeby było dobrze. Franz już pożegnał się ze stanowiskiem, a cały zarząd w najbliższym czasie zmieni się, Zobaczycie.
    - Oby na lepsze. – Majka wstała i udała się do łazienki. Zatrzymała się jeszcze w drzwiach i dodała – Teraz wszystko wali mi się na łeb i szyje. Nie wiem jak długo pociągnę, ale to już koniec mojej pracy w Polsce."
    MAJEKS.BLOG.PL - NN ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Nowy rozdział na ich-liebe-bvb.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach... No cudny! widze ze Robert powoli zmienia nastawienie do Eleny, i to baaardzoo dobrze;) chociaz z drugiej strony, wlasnie to mi sie w Twoim blogu podoba, ze nie ma odrazu wielkiej milosci czy cos, tylko wlasnie jest ciekawie jak sie 'nie lubia" . a ich bogate konwersacje sa zajebiste ;) A najbardziej zdziwil mnie fakt, ze jak przeczytalam ze Elena ma koszulke ze wszyztkimi podpisami to zaczelam sie drzec ze ja tez taka chce ;) no coz, nie wiedzialam ze jest ze mna tak zle ;)))
    Dodaj szybko NN plisss!!! :)
    dziekuje za powiadomienie na blogu :)
    sory za bledy ale pisze z komorki ;)
    PS. Teraz przenioslam sie na blogspot i zamiast wampirze-zycie-eleny-gilbert.bloog.pl jest wampirze-zycie-eleny.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na 25 rozdział na ich-liebe-bvb :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nowość na gdzie-jestes.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekam na nowy rodział z niecierpliwością :D.
    Pozdrawiam Justa :*

    OdpowiedzUsuń
  13. majeks.blog.pl -piętnastka ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Po niesamowicie długiej przerwie, mogę w końcu napisać, że dodałam nowy rozdział. Mam nadzieję, że jeszcze nie zapomniałaś o czym w ogóle ta historia jest :3 Pozdrawiam! (unfailinglove)

    OdpowiedzUsuń
  15. Możesz być pewna, że będę czytać :)
    fajnie by było gdybyś informowała mnie na blogu o nowych rozdziałach as-prosto-w-serce.blogspot.com :D

    OdpowiedzUsuń