Kawa jest
jedną z używek bez których dzisiejsza cywilizacja nie mogłaby się obejść, mimo,
że całkowicie legalna kofeina uzależnia, może nawet bardziej niż inne
specyfiki. Elena padła jej ofiarą na początku studiów i od tego czasu nie
wyobrażała sobie poranka bez kubka czarnego napoju. Z tego właśnie powodu
dziękowała w duchu, że chociaż to znalazła w szafce kuchennej Roberta. W
lodówce poza światłem znajdowały się jedynie dwa piwa i słoik musztardy, czyli
z pewnością nic co nadawałoby się na śniadanie. Kawa musiała na razie wystarczyć. Nie miała pojęcia o której jej współlokator
wyszedł, znalazła jedynie kartkę na lodówce, która informowała, że ma parę
spraw do załatwienia i komplet kluczy do mieszkania leżący na szafce obok. Dobre
i to, bo po wczorajszej podróży miała wrażenie że Robert zamierza ją totalnie
ignorować. Wpatrywała się w ciemny płyn wypełniający kubek, powoli mieszając w nim łyżeczką. Dawno nie była tak sceptycznie nastawiona do wszystkiego jak właśnie dziś –
pierwszego poranka w Dortmundzie. Przez moment miała ochotę zamówić bilet i
wieczornym pociągiem wrócić do Poznania. Lawendowe ściany i jasne, aż pachnące nowością
meble pokoju, w którym się obudziła - jej tymczasowego pokoju, który dotychczas był jednym z gościnnych – współgrały ze
sobą idealnie, ale nie tworzyły klimatu, który kochała w swoim rodzinnym domu. Brakowało jej zdjęć, starych pluszaków i parapetu obłożonego poduszkami na którym potrafiła spędzać całe godziny ze szkicownikiem w ręce. Całe mieszkanie wydawało jej się takie bez życia. Duży, dwupoziomowy apartament
z pewnością był urządzany przez fachowca, który postawił na nowoczesność. Schodząc do kuchni obejrzała cały dokładnie. Drzwi
naprzeciwko jej pokoju prowadziły do łazienki – przestronnego czarno-białego
pomieszczenia, w którym najwięcej miejsca zajmowała wanna rogowa. Z łazienką sąsiadował pokój Roberta, który
wnioskując po wczorajszym zachowaniu, stanowił strefę zakazaną. Ostatnie drzwi
prowadziły do drugiego – zdecydowania mniejszego niż ten który dostała pokoju
gościnnego. Dalej znajdowało się coś w
rodzaju mini tarasu, z którego można było obserwować salon i lekko zataczające łuk
by spotkać się ze ścianą salonu ciemne schody. Chyba najbardziej urzekły ją małe lampki zamontowane ponad
każdym stopniem, które rzucały delikatne światło na jej bose stopy kiedy schodziła do
przestronnego salonu z dużym aneksem kuchennym. Grafitowe ściany z rzuconymi w
niektórych miejscach akcentami białego, czarne skórzane meble, duży plazmowy
telewizor i zasłonięte żaluzją drzwi na taras. Mimo, że mieszkanie było
niezaprzeczalnie piękne brakowało jakichś obrazków, bibelotów, które nadałyby
mu charakter. Nie mogła zaprzeczyć, że
już tęskniła za poznańskim domem i tymi specyficznymi kłótniami rodziców przy
śniadaniu. Zawsze zastanawiało ją jak dwójka tak różniących się ludzi może być
tak zgraną parą. Mimo, że kłócili się niemal codziennie od ćwierć wieku
niezmiennie kochali się i wspierali. Jej nastrój dodatkowo pogarszał lęk przed
stażem. W fazie planów z pewnością było to ekscytujące, ale im bliżej był
początek tym bardziej bała się, że sobie nie poradzi. Do tego wszystkiego
dochodziło jeszcze negatywne nastawienie Roberta. Nie była pewna czy kierowane
wyłącznie do niej czy do całego świata, ale z pewnością nie umilające wyjazdu.
Chrzęst
kluczy w zamku „obudził” ją z tych wszystkich myśli. Wzięła kubek gotowa stawić czoła swojemu
gospodarzowi, ale mężczyzna, który mocował się, próbując wyjąć klucz z zamka w
nawet najmniejszym stopniu nie przypominał Roberta. Był niższy, miał jasne
włosy i oczy. Zobaczył ją dopiero po dłuższej chwili i stanął jak wryty we
wciąż otwartych drzwiach. Obejrzał się
nerwowo zerkając na złoty numerek czternaście przytwierdzony do dębowej płyty i
znowu wrócił wzrokiem do niej.
-
Przepraszam. – Zaczął chcąc przerwać niezręczną ciszę. – Nie wiedziałem, że
ktoś tu będzie.
- Też tu
mieszkasz? – Zapytała patrząc na plik kluczy w ręce gościa. –Robert nic nie
mówił.
- Nie. Boże
broń. Mieszkać z Lewym. – Skrzywił się
teatralnie. – Jesteśmy przyjaciółmi, a jak wyjeżdża to zaglądam tu raz na czas żeby podlać kwiatki i nakarmić rybki.
Obejrzała się. Musiał naprawdę gorliwie wykonywać przysługę obiecaną przyjacielowi, bo kilka kwiatków, które mogła zobaczyć z tego miejsca wyglądało jakby miały zdecydowanie za dużo wody.
-Trochę je przelałeś. - Stwierdziła ze śmiechem. - Ale będą żyć. - Dodała natychmiast widząc strach w jego oczach.
- Nie bardzo się na tym znam - przyznał. - A tak w ogóle my tu gadu-gadu o kwiatkach, a ja zapomniałem o dobrych manierach i nawet się nie przedstawiłem. -Podszedł wyciągając w jej kierunku rękę. - Kuba.
- Elena, bardzo mi miło. - Do jej odpowiedzi przyłączył się brzuch, który najwyraźniej uznał, ze godzina jedenasta jest już idealną porą żeby coś zjeść. - Przepraszam, ale lodówka jest trochę pusta i jeszcze nie zdążyłam iść do sklepu.
- Cały Lewy. Zostawiać gościa samego sobie to bardzo w jego stylu ostatnio. - Stwierdził blondyn. - W takim razie ja pobawię się w gospodarza i zabiorę Cię na śniadanie, pasuje?
Miała świadomość, że poznała Kubę dopiero pięć minut temu, ale od pierwszej z tych pięciu minut wydał jej się niezwykle sympatyczny, a żołądek zaczynał przywierać jej do kręgosłupa więc ostatecznie poprosiła o chwilę czasu, żeby zamienić spodnie dresowe w których spała na coś normalnego i razem z nowym znajomym opuściła mieszkanie.
Czasami, na drodze spotyka się ludzi z którymi rozumie się właściwie bez słów, i mimo, że zna się ich dopiero chwilę, tematów do rozmowy nie brakuje. Kuba Błaszczykowski był jedną z niewielu osób, w stosunku do których Elena miała takie odczucia. Zjedli razem znakomite tosty francuskie w małej restauracji zlokalizowanej na parterze bloku na przeciwko tego, w którym obecnie mieszkała. Poprzedniego wieczoru nie miała właściwie czasu, żeby rozejrzeć się po okolicy, z resztą korki na autostradzie spowodowały, że dotarli na miejsce kilka minut po dwudziestej drugiej, a zmęczona jazdą dziewczyna marzyła jedynie o ciepłym łóżku. Teraz natomiast Kuba zadbał o to, żeby pokazać jej strzeżone osiedle, i punkty niezbędne na co dzień jak sklep spożywczy czy mała piekarnia. W ciągu godziny, którą spędzili na jedzeniu śniadania dowiedziała się, że Błaszczykowski razem z żoną i córką mieszka w domu kilka ulic dalej, posłuchała trochę o jego zamiłowaniu do piłki, a sama wytłumaczyła mu kim jest i skąd właściwie wzięła się w mieszkaniu Roberta. Wracając wstąpili do sklepu i Elena zrobiła podstawowe zakupy.
- Musisz jeszcze poznać Piszcza. - Stwierdził Kuba, kiedy stali przed drzwiami, a ona szukała kluczy w torebce. - Nie znam drugiego takiego kawalarza. Z resztą czekaj. Łukasz wspominał coś o imprezie dla chłopaków z klubu dziś wieczorem. Może wpadniesz?
- Jasne.
Drzwi stanęły przed nimi otworem zanim zdążyła je otworzyć.
- Robert! Tęskniłem misiu. - Błaszczykowski poklepał kumpla po plecach. - Czemu nie mówiłeś, że wracasz wcześniej?
- Tak wyszło. - Stwierdził Lewandowski bez entuzjazmu. - Dobrze Cię widzieć stary.
Elena minęła ich kierując się ze swoją siatką do kuchni. Poukładała na pustych wciąż pułkach zakupy podczas gdy chłopaki rozsiedli się w salonie.
- Przepraszam, że tak Cię zostawiłem. - Odezwał się Lewandowski. W pierwszej chwili zastanawiała się do kogo mówi, dopiero kiedy podniosła głowę z nad siatki zobaczyła, że patrzy na nią. - Dobrze, że Kuba jest bardziej ogarnięty niż ja.
Błaszczykowski wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Miała wrażenie, że nastawienie Roberta uległo poprawie. Wciąż widać było, że coś go gryzie, ale chyba uznał, że wyładowywanie się na otoczeniu nic mu nie da.
- Nie ma sprawy. - Odpowiedziała z uśmiechem. - Jakoś daliśmy sobie radę.
Kolejne kilka godzin spędziła w towarzystwie obu piłkarzy, którzy z dziecinną wręcz pasją zabrali się za grę w fifę. Śmiała się pod nosem widząc ich zaangażowanie, aż w końcu postanowiła ulotnić się do siebie i zadzwonić do Polski.
- Pamiętaj, że idziesz dziś z nami do Łukasza. - Rzucił jeszcze Kuba kiedy była już na schodach.
- Tak jest kapitanie. - Zasalutowała i pobiegła do siebie.
Dwie godziny spędziła przy telefonie rozmawiając najpierw z mamą, która solidnie ochrzaniła ją za to, że nie zadzwoniła wcześniej, w czasie kiedy jej rodzicielka odchodziła od zmysłów czy wszystko jest w porządku. Kiedy już ją uspokoiła i przeprosiła po raz kolejny musiała wysłuchać kazania na temat tego co ma robić, a czego nie. Po rozmowie z mamą przyszła pora na telefon do Kuby. Ten w przeciwieństwie do jej mamy nawet nie zauważył, że powinna zadzwonić, bo ufał Robertowi i wiedział, że dowiezie jego narzeczoną w całości. Ostatni telefon wykonała do Marty głównie po to, żeby zweryfikować jeszcze raz informacje na temat stażu i upewnić się, że wszystko wie. Kiedy wreszcie skończyła, zorientowała się, że jest już prawie dwudziesta i że chyba najwyższy czas zbierać się na imprezę. Jeśli miałaby być ze sobą szczera to okropnie nie chciało jej się nigdzie ruszać, ale powiedziała już że pójdzie i głupio byłoby się nagle wycofać. Postawiła na prostotę. Jeansy, bokserka i ukochane trampki. Swoje długie włosy zostawiła naturalnie pofalowane. Kiedy zeszła na dół Robert siedział na kanapie przed telewizorem i najwyraźniej na nią czekał.
- Idziemy?
- Jasne. - Uśmiechnął się, ale wciąż nie widziała w tym jego uśmiechu szczerości.
Obszerny salon wypełniał zapach piwa i dymu papierosowego. Łukasz Piszczek korzystał z chwilowej nieobecności żony, która wyjechała do swojej matki i postanowił zorganizować imprezę dla kumpli z Borussii. Jak zwykle w takich wypadkach poza ludźmi, których znał co chwila migała mu jakaś nieznana twarz i stopniowo zaczynał się zastanawiać czy to był dobry pomysł.
- Stary, impreza pierwsza klasa. - Marco Reus poklepał go po plecach znikając po chwili w tłumie z jakąś dziewczyną.
- Napij się. - Nie wiadomo skąd pojawił się koło niego Błaszczykowski i podał mu butelkę piwa. - I tak tego nie ogarniesz.
- Pewnie masz rację.- Przytaknął. - Ale te wszystkie ukochane wazony Ewy. Jak, któryś rozbiją to będę trupem. - Wziął spory łyk z podanej przez przyjaciela butelki. - A co z naszym kochanym Robertem?
- Wrócił. - Odpowiedział Kuba. - Ale dalej jest zły na cały świat. - Łukasz doskonale wiedział o co chodzi. Od momentu kiedy narzeczona Robert wyprowadziła się, kończąc definitywnie ich związek Lewandowski zmienił się i to zdecydowanie nie na lepsze.
- O wilku mowa. - Powiedział Kuba. Łukasz podążył za jego wzrokiem i zobaczył drugiego przyjaciela w towarzystwie ładnej brunetki.
- A to kto? - Zapytał nie kojarząc kompletnie dziewczyny.
- To mój drogi przyjacielu, albo jest nasze i jego wybawienie, albo nowe kłopoty.
-------------------------------------------
No i udało się. Mimo zepsutego komputera jakoś napisałam. Sama nie wiem, ocenę pozostawiam wam.
Postaram się jak najszybciej nadrobić to co mam do nadrobienia u was.
Do następnej:)
Obejrzała się. Musiał naprawdę gorliwie wykonywać przysługę obiecaną przyjacielowi, bo kilka kwiatków, które mogła zobaczyć z tego miejsca wyglądało jakby miały zdecydowanie za dużo wody.
-Trochę je przelałeś. - Stwierdziła ze śmiechem. - Ale będą żyć. - Dodała natychmiast widząc strach w jego oczach.
- Nie bardzo się na tym znam - przyznał. - A tak w ogóle my tu gadu-gadu o kwiatkach, a ja zapomniałem o dobrych manierach i nawet się nie przedstawiłem. -Podszedł wyciągając w jej kierunku rękę. - Kuba.
- Elena, bardzo mi miło. - Do jej odpowiedzi przyłączył się brzuch, który najwyraźniej uznał, ze godzina jedenasta jest już idealną porą żeby coś zjeść. - Przepraszam, ale lodówka jest trochę pusta i jeszcze nie zdążyłam iść do sklepu.
- Cały Lewy. Zostawiać gościa samego sobie to bardzo w jego stylu ostatnio. - Stwierdził blondyn. - W takim razie ja pobawię się w gospodarza i zabiorę Cię na śniadanie, pasuje?
Miała świadomość, że poznała Kubę dopiero pięć minut temu, ale od pierwszej z tych pięciu minut wydał jej się niezwykle sympatyczny, a żołądek zaczynał przywierać jej do kręgosłupa więc ostatecznie poprosiła o chwilę czasu, żeby zamienić spodnie dresowe w których spała na coś normalnego i razem z nowym znajomym opuściła mieszkanie.
Czasami, na drodze spotyka się ludzi z którymi rozumie się właściwie bez słów, i mimo, że zna się ich dopiero chwilę, tematów do rozmowy nie brakuje. Kuba Błaszczykowski był jedną z niewielu osób, w stosunku do których Elena miała takie odczucia. Zjedli razem znakomite tosty francuskie w małej restauracji zlokalizowanej na parterze bloku na przeciwko tego, w którym obecnie mieszkała. Poprzedniego wieczoru nie miała właściwie czasu, żeby rozejrzeć się po okolicy, z resztą korki na autostradzie spowodowały, że dotarli na miejsce kilka minut po dwudziestej drugiej, a zmęczona jazdą dziewczyna marzyła jedynie o ciepłym łóżku. Teraz natomiast Kuba zadbał o to, żeby pokazać jej strzeżone osiedle, i punkty niezbędne na co dzień jak sklep spożywczy czy mała piekarnia. W ciągu godziny, którą spędzili na jedzeniu śniadania dowiedziała się, że Błaszczykowski razem z żoną i córką mieszka w domu kilka ulic dalej, posłuchała trochę o jego zamiłowaniu do piłki, a sama wytłumaczyła mu kim jest i skąd właściwie wzięła się w mieszkaniu Roberta. Wracając wstąpili do sklepu i Elena zrobiła podstawowe zakupy.
- Musisz jeszcze poznać Piszcza. - Stwierdził Kuba, kiedy stali przed drzwiami, a ona szukała kluczy w torebce. - Nie znam drugiego takiego kawalarza. Z resztą czekaj. Łukasz wspominał coś o imprezie dla chłopaków z klubu dziś wieczorem. Może wpadniesz?
- Jasne.
Drzwi stanęły przed nimi otworem zanim zdążyła je otworzyć.
- Robert! Tęskniłem misiu. - Błaszczykowski poklepał kumpla po plecach. - Czemu nie mówiłeś, że wracasz wcześniej?
- Tak wyszło. - Stwierdził Lewandowski bez entuzjazmu. - Dobrze Cię widzieć stary.
Elena minęła ich kierując się ze swoją siatką do kuchni. Poukładała na pustych wciąż pułkach zakupy podczas gdy chłopaki rozsiedli się w salonie.
- Przepraszam, że tak Cię zostawiłem. - Odezwał się Lewandowski. W pierwszej chwili zastanawiała się do kogo mówi, dopiero kiedy podniosła głowę z nad siatki zobaczyła, że patrzy na nią. - Dobrze, że Kuba jest bardziej ogarnięty niż ja.
Błaszczykowski wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Miała wrażenie, że nastawienie Roberta uległo poprawie. Wciąż widać było, że coś go gryzie, ale chyba uznał, że wyładowywanie się na otoczeniu nic mu nie da.
- Nie ma sprawy. - Odpowiedziała z uśmiechem. - Jakoś daliśmy sobie radę.
Kolejne kilka godzin spędziła w towarzystwie obu piłkarzy, którzy z dziecinną wręcz pasją zabrali się za grę w fifę. Śmiała się pod nosem widząc ich zaangażowanie, aż w końcu postanowiła ulotnić się do siebie i zadzwonić do Polski.
- Pamiętaj, że idziesz dziś z nami do Łukasza. - Rzucił jeszcze Kuba kiedy była już na schodach.
- Tak jest kapitanie. - Zasalutowała i pobiegła do siebie.
Dwie godziny spędziła przy telefonie rozmawiając najpierw z mamą, która solidnie ochrzaniła ją za to, że nie zadzwoniła wcześniej, w czasie kiedy jej rodzicielka odchodziła od zmysłów czy wszystko jest w porządku. Kiedy już ją uspokoiła i przeprosiła po raz kolejny musiała wysłuchać kazania na temat tego co ma robić, a czego nie. Po rozmowie z mamą przyszła pora na telefon do Kuby. Ten w przeciwieństwie do jej mamy nawet nie zauważył, że powinna zadzwonić, bo ufał Robertowi i wiedział, że dowiezie jego narzeczoną w całości. Ostatni telefon wykonała do Marty głównie po to, żeby zweryfikować jeszcze raz informacje na temat stażu i upewnić się, że wszystko wie. Kiedy wreszcie skończyła, zorientowała się, że jest już prawie dwudziesta i że chyba najwyższy czas zbierać się na imprezę. Jeśli miałaby być ze sobą szczera to okropnie nie chciało jej się nigdzie ruszać, ale powiedziała już że pójdzie i głupio byłoby się nagle wycofać. Postawiła na prostotę. Jeansy, bokserka i ukochane trampki. Swoje długie włosy zostawiła naturalnie pofalowane. Kiedy zeszła na dół Robert siedział na kanapie przed telewizorem i najwyraźniej na nią czekał.
- Idziemy?
- Jasne. - Uśmiechnął się, ale wciąż nie widziała w tym jego uśmiechu szczerości.
Obszerny salon wypełniał zapach piwa i dymu papierosowego. Łukasz Piszczek korzystał z chwilowej nieobecności żony, która wyjechała do swojej matki i postanowił zorganizować imprezę dla kumpli z Borussii. Jak zwykle w takich wypadkach poza ludźmi, których znał co chwila migała mu jakaś nieznana twarz i stopniowo zaczynał się zastanawiać czy to był dobry pomysł.
- Stary, impreza pierwsza klasa. - Marco Reus poklepał go po plecach znikając po chwili w tłumie z jakąś dziewczyną.
- Napij się. - Nie wiadomo skąd pojawił się koło niego Błaszczykowski i podał mu butelkę piwa. - I tak tego nie ogarniesz.
- Pewnie masz rację.- Przytaknął. - Ale te wszystkie ukochane wazony Ewy. Jak, któryś rozbiją to będę trupem. - Wziął spory łyk z podanej przez przyjaciela butelki. - A co z naszym kochanym Robertem?
- Wrócił. - Odpowiedział Kuba. - Ale dalej jest zły na cały świat. - Łukasz doskonale wiedział o co chodzi. Od momentu kiedy narzeczona Robert wyprowadziła się, kończąc definitywnie ich związek Lewandowski zmienił się i to zdecydowanie nie na lepsze.
- O wilku mowa. - Powiedział Kuba. Łukasz podążył za jego wzrokiem i zobaczył drugiego przyjaciela w towarzystwie ładnej brunetki.
- A to kto? - Zapytał nie kojarząc kompletnie dziewczyny.
- To mój drogi przyjacielu, albo jest nasze i jego wybawienie, albo nowe kłopoty.
-------------------------------------------
No i udało się. Mimo zepsutego komputera jakoś napisałam. Sama nie wiem, ocenę pozostawiam wam.
Postaram się jak najszybciej nadrobić to co mam do nadrobienia u was.
Do następnej:)
Kocham cię kocham kocham kocham! Uwielbiam twój styl pisania. Jest jednym z najlepszych, jakie dotychczas czytałam, bo wreszcie nie irytują mnie błędy, które swoją drogą sama robię. Kuba wydaje się być bardzo sympatyczny i myślę, że zostanie dobrym przyjacielem bohaterki. Mam też nadzieję, iż Elena oraz Robert odnajdą się w tej nowej sytuacji. Nie szkodzi, że u mnie nie zdążyłaś nadrobić. Doskonale rozumiem brak czasu :) Pozdrawiam i nie każ długo czekać na nowość!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię twoje opowiadanie i jak zauważyła Nats, styl jest bardzo fajny :) Kuba jest cieplutki chłopak, miło poczytać o nim bez problemów życiowych jak na Bez Ciebie :D
OdpowiedzUsuńRobert za to stężenie mroku i posępności. :D
Czekam na kolejny rozdział :)
noo.. myślę, że to zarazem wybawienie jak i kłopoty, jak zawsze.. z niecierpliwością czekan na dalszy ciąg wydarzeń :)
OdpowiedzUsuńjulciA
majeks.blog.pl - nn. Zapraszam ^^
OdpowiedzUsuńmajeks.blog.pl - 11, 12 ^^
Usuńhaha, 'albo wybawienie albo kłopoty' dobre :DD
OdpowiedzUsuńEj, Robert...nie można się obrażać na cały świat noooo xD
i poznała Błaszczykowskiego i Piszcza. O mamusiu! :D
Błaszczykowski jak zwykle ogarnięty ^^
odcinek fajny, czekam na nowość ^^
Dodałam nowy rozdział na http://bez-ciebie-nie-ide.blog.onet.pl walcząc z onetem. :))) Zapraszam i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKurczę, co za rozdział! Jeszcze te ostatnie zdanie, uwielbiam takie zakończenia. Muuuszę się przyznać do niewyobrażalnie wielkiej wpadki. Nie wiem czy wiesz, może się już na tym walnęłam i wspominałam, ale przez cały ten czas myślałam, że Elena jest zaręczona z Kubą Błaszczykowskim. Ale czytam, czytam, a tu, że się nagle dopiero poznają i takie wtf? Wybacz moje nieogarnięcie, ale z drugiej strony się cieszę. Postać TEGO Kuby jest taka barwna. Bardzo mi się to podoba. I tak jeszcze dodam, że nie mogłam wybrać lepszego momentu czytania tego rozdziału jak po dzisiejszym meczu. Tak się jeszcze pochwalę, że gdy znalazłam się na stadionie meczu z RPA, gdy zobaczyłam Lewego, od razu pomyślałam o Twoim opowiadaniu. Żałuję strasznie, że nie grał, no, ale cóż, pozostało mi zerkanie na ławkę rezerwowych. Tak czy siak, wiedz, że tęskniłam za twoim pisaniem! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńxo
a rozdział u mnie cały czas w budowie, ale ciężko idzie niestety :c
Dziękuję za komentarz na moim blogu :). Postaram się niedługo nadrobić zaległości u Ciebie i też proszę cię o informowanie mnie o nowych rozdziałach :)
OdpowiedzUsuń[ich-liebe-bvb.blogspot.com]
No hej ;) Właśnie zerknęłam na komentarze pod moim rozdziałęm, patrzę a tu NN u Ciebie ;) Świetnie! Więc może zacznę od początku.
OdpowiedzUsuńNie no, nie am to jak zostawić dziewczynę samą sobie bez jedzenia, pełna kultura -.- Ale na szczęście Kubuś ją "uratował". ;D Mam nadzieję, że Lewy zmieni swoje nastawienie do Eleny, zwłaszcza po tej imprezie < if you know what i mean> ! ;D
Kocham Kocham Kocham! Dodaj szybko NN, bo nie mogę się doczekać, i dziękuję, że mnie powiadomiłaś ;D ;***
Pozdrawiam (wampirze-zycie-eleny-gilbert.bloog.pl)
Tak jak zamierzałam ruszam z nowym opowiadaniem, więc zapraszam na razie na prolog gdzie-jestes.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńJeśli jesteś zainteresowana to zapraszam na ich-liebe-bvb nowy rozdział się pojawił, zapraszam. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na Uzależnioną od Tytonia, dodałam dzisiaj siódmy rozdział :) Od niedzieli wisi także 43 na Bez Ciebie nie idę :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.liefde-wera-tytonn.blogspot.com
http://bez-ciebie-nie-ide.blog.onet.pl
wiem...ale nie odebralam wciaz komputera a z telefonu ciezko jest dodawac komentarze...:( mam wszedzie zaleglosci za co bardzo wszystkich przepraszam...mam nadzieje ze jutro lub w czwartek juz go dostane...
OdpowiedzUsuńmajeks.blog.pl - nn :D
OdpowiedzUsuńNadrobiłam dzisiaj całe opowiadanie. bardzo mi się podoba! Masz talent do opisywania czynności, rzeczy itd. Wgl, masz talent do pisania. Padam do nóżek! :D Przede wszystkim, fajny pomysł! Elena zostanie wybawieniem! Haah, Piszczek ♥ Czekam na kolejny ^^
OdpowiedzUsuń[SPAM] "Ronaldo odwrócił się patrząc prosto w oczy, niemal równego mu wzrostem polskiego napastnika.
Usuń- A co ty do niej masz? – prychnął.
- To mój chłopak, boski Crisie. – powiedziała Szczęsna, podchodząc do swojego wybawiciela i przytulając go. Ten objął ją w pasie. „Boskiego-Crisa” nieco zatkało.
- A więc to prawda. – powiedział rozgoryczony – Myślałem, że tabloidy kłamią… szkoda. Ale dla mnie to żadna przeszkoda. – Uśmiechnął się bezczelnie, a na twarzy Lewandowskiego pojawiła się rządza mordu." Rozdział 13 : )
Opublikowałam rozdział na gdzie-jestes.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMoże będziesz zainteresowana :)
Nowy rozdział na ich-liebe-bvb :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji udało mi się nadrobić te 4 rozdziały i jestem pod wrażeniem ;). Od początku przyjemnie się czytało. Jestem ciekawa, jak potoczą się losy Eleny w Dortmundzie i jak się rozwinie jej znajomość z Lewym. :> Oczywiście, chcę być informowana o nowych :D