Elena wyszła z wanny i owinęła się puszystym bordowym ręcznikiem. W pomieszczaniu panowało niesamowicie przyjemne ciepło, a para wodna osadziła się na lustrze pokrywając je jasnym nalotem. Przetarła je ręką chcąc zobaczyć własne odbicie. Wyglądała zdecydowanie lepiej niż przed kąpielą, ale i tak nie było rewelacji. Mocno skacowana i niewyspana - dokładnie to mówił obraz w lustrze. Po takim wieczorze jak wczorajszy nie było w tym właściwie nic dziwnego. Bardziej martwiło ją, że nie reagowała tak jak powinna na wizytę Kuby. Cieszyła się widząc go, ale wcale nie spieszyło jej się, żeby wrócić na dół gdzie zostawiła narzeczonego w towarzystwie Roberta, który z resztą był nie mniej zaskoczony wizytą przyjaciela niż ona. Po głowie cały czas chodziło jej to co wczoraj powiedziała Lewemu i przeklinała samą siebie w duchu za brak kontroli nad językiem. Co gorsza jakiś cichy głos w jej głowie uświadamiał jej, że wcale nie były to głupoty wygadywane po alkoholu, a coś co od pewnego czasu częściej gościło w jej myślach.
"Gdyby nie Kuba."
No właśnie gdyby...ale Kuba był i w tym momencie czekał na nią siedząc na kanapie w salonie. Kuba, kochany Kuba. Przyjaciel i narzeczony.
- Gdzie mnie ciągniesz? - Zapytała rozbawiona.
Godzinę temu Kuba zadzwonił mówiąc, że niedługo po nią przyjedzie. Był pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia, a ona siedziała z rodzicami w salonie oglądając nieśmiertelny Kogel - Mogel. Na dworze było ciemno i wszystko pokryte było warstwą śniegu, więc wcale nie chciało jej się wychodzić, ale zaintrygowana zgodziła się.
- Zobaczysz. - Jej chłopak uśmiechnął się tajemniczo i wrócił do opowieści o ciotce Karolinie, która złożyła im dziś, nie koniecznie chcianą wizytę. Teraz podobno zadręczała jego mamę opowieściami o córce, która właśnie kończy medycynę i o tym jak bardzo jest z niej dumna. Elena raz miała okazję spotkać dystyngowaną panią po pięćdziesiątce, ale wspomnienie tego dnia do dziś budziło w niej śmiech.
Szli, mijając kolejne praktycznie puste ulice Poznania, aż w końcu znaleźli się przed stadionem.
- Serio? - Elena popatrzyła na niego rozbawiona. - Nawet na mecze właściwie tu nie przychodzę, a ty w święta przyciągasz mnie na stadion?
Kuba wpatrywał się w swoje ukochane miejsce.
- Marudzisz Eli. - Pocałował ją w nos i pociągnął za rękę. - No chodź.
Nie spierała się i poszła za nim zastanawiając się jak właściwie ma zamiar wejść w pierwszy dzień świąt na zapewne zamknięty stadion. Dla Kuby najwyraźniej nie stanowiło to żadnego problemu bo idąc tylko sobie znaną drogą doprowadził ją w końcu do drzwi, które ustąpiły gdy tylko wcisnął klamkę.
- No chodź, chodź.
Dała się prowadzić między rzędami krzesełek dla kibiców. Pusty stadion wydawał się taki inny: spokojny i wręcz majestatyczny.
- Dobra Wilk. - Zatrzymała się opierając ręce na biodrach. - Po co mnie tu przyprowadziłeś?
Stanął za nią i objął w pasie opierając głowę na jej ramieniu.
- Bo to dla mnie wyjątkowe miejsce. - Odpowiedział. Jedna ręka na chwilę zniknęła z jej talii. - I pomyślałem, że będzie najlepsze, żeby poprosić najwspanialszą kobietę jaką znam, żeby została moją żoną.
Wyciągnął rękę otwierając jej przed oczami granatowe pudełeczko. Z niemym zachwytem patrzyła na złoty pierścionek z małym szafirowym oczkiem. Przeniosła wzrok na Kubę i nie mogąc wykrztusić słowa pokiwała tylko głową. Obrócił ją i pocałował.
- Ale na mecze i tak nie zacznę chodzić. - Powiedziała później, kiedy już wychodzili ze stadionu, a pierścionek błyszczał na jej palcu.
- Na żaden?
- No może na taki mega ważny. - Ustąpiła. - W końcu trzeba iść na kompromis.
Oboje zaśmiali się serdecznie.
Kuba dawał jej spokój, bezpieczeństwo i stabilizację. Czy można chcieć czegoś więcej?
Przemyła twarz wodą i po raz kolejny spojrzała w lustro. Koniec z głupimi myślami. Jej Kuba jest na dole, przyjechał tu bo za nią tęsknił, a ona przecież tęskniła za nim. Resztę myśli zakopała głęboko i postanowiła do nich nie wracać. Sięgnęła po szczotkę i zaczęła rozczesywać włosy.
Atmosfera na dole w żadnym wypadku nie przypominała spotkania dwójki dobrych przyjaciół. Robert, który pojawił się w salonie zaledwie chwilę po tym jak Elena wpuściła Kubę stał w kuchni i stukając palcami w blat czekał, aż zagotuje się woda. Kuba natomiast rozsiadł się na kanapie z kawą i obserwował poczynania Lewego co jakiś czas stukając na klawiaturze telefonu.
- Sory stary. - Powiedział Lewandowski. - Kolega z klubu robił wczoraj imprezę urodzinową i nie do końca jeszcze kontaktuję.
- Widać. - Kuba zaśmiał się - I ty i Eli przypominacie dziś bardziej zombie niż ludzi.
- Zakład z Wasylem...długa historia...
- Dziwię się, że w ogóle namówiłeś Lenę na taką imprezę. Nie specjalnie przepada za wielkimi popijawami.- Kuba znowu zaczął klikać na telefonie. - A tak ogólnie to wszystko ok? Znając charakterek Eleny pewnie daje Ci czasem popalić.
Robert zaśmiał się w duchu. Obiektywnie patrząc na pobyt Eleny w Dortmundzie to osobą, która bardziej "dawała w kość" był on sam, chociaż Elena w chwilach złości wcale nie ustępowała mu w tej dziedzinie pola. Od czasu zakopania topora wojennego ich małe spory i przekomarzanie stały się całkiem niezłą rozrywką i nie raz wywołały atak śmiechu u Kuby i Piszczka, którzy mieli okazję być ich świadkami. Piszczu do dziś wspominał jak piękny był moment, gdy Elena w złości, że Robert znowu zostawił torbę po treningu na środku przedpokoju wysypała mu całą jej zawartość na środku salonu, zasłaniając im przy okazji rozgrywany w fifie półfinał i doprowadzając w ten sposób do zwycięstwa obrońcy.
- Nie jest źle. - Odpowiedział krótko.
- To dobrze. - Najwyraźniej Kubie wystarczyła taka odpowiedź. Pewnie uznał, że więcej opowie mu później Elena.
- Na długo... - Zaczął Lewy, ale przerwał mu dzwonek telefonu Wilka.
- Przepraszam na chwilę.
Robert skinął głową i Kuba wyszedł na taras najwyraźniej potrzebując przy tej rozmowie więcej prywatności. Lewy nie miał zamiaru wnikać zwłaszcza, że Elena właśnie schodziła po schodach w pośpiechu narzucając sweter.
- Spieszyłam się jak mogłam. - Zaczęła się tłumaczyć. - Gdzie Kuba?
- Rozmawia przez telefon. - Robert wskazał głową na balkon. - Chcesz kawy?
Podsunął jej swój kubek.
- Dzięki. - Wzięła naczynie i upiła sporą ilość napoju. - Marzyłam o kawie. Błagam Cię, następnym razem jak wpadnę na pomysł, żeby założyć się z Wasylem to weź jakąś patelnię i wybij mi to z głowy.
- Nie ma problemu. - Lewandowski ochoczo przystał na prośbę. - Tylko, żebyś później nie miała pretensji.
- Dobra, to może jednak po prostu mnie szturchnij...
- Za późno. - Robert odwrócił się i skierował do kuchni.
- No ej. - Elena ruszyła za nim. - Robert...
- Zapomnij. Patelnia.
- Lewuś no...
Zatrzymał się czego idąca za nim Elena w porę nie wyłapała i wyhamowała dokładnie w ramionach Roberta, który asekuracyjnie ją złapał. Na sekundę zatrzymała oddech bo zorientowała się, że patrzy mu prosto w oczy.
- Ostrzegaj jak hamujesz. - Elena przerwała ciszę, która panowała przez chwilę.
Robert parsknął śmiechem.
- Zamontuję sobie światła stopu. - Odpowiedział.
- To jak będzie z tą patelnią? - Zapytała
- Niech stracę. - Zgodził się. - Nie będzie patelni.
- Dzięki. - Wspięła się na palce i cmoknęła go w policzek.
- Misie!!
Dokładnie w tym momencie drzwi frontowe stanęły otworem i pojawił się w nich Wasyl w towarzystwie Kasi.
- Co to dworzec? - Oburzył się Lewy. - Mama cię, nie uczyła do czego służy dzwonek?
- Coś wspominała, ale to było dawno- Stwierdził Wasyl. - Nie bulwersuj się Bobuś. Złość piękności szkodzi. Przyszedłem na wygrane śniadanie.
- Wygrane? - Zdziwiła się Elena. - Wydawało mi się, że był remis.
- Wczoraj skarbie. - Zgodził się Wasyl. - Ale ponieważ wynik nie został rozstrzygnięty mamy poranną dogrywkę. Popatrz w lustro i na mnie. - Wyszczerzył rząd równych zębów. - Tadam mamy zwycięzce i możemy wrócić do kwestii śniadania.
- Naciągana ta twoja filozofia. - Stwierdził po chwili zastanowienia Lewy.
- Cicho. - Rzucił w jego stronę Marcin. - Weź okaż jakąś męską solidarność.
- Ok, niech będzie. - Zgodziła się Elena. - Tylko, że nie dzisiaj.
- Oczywiście. - Przytaknął Wasyl. - Dziś już za późno na śniadanie do łóżka.
- Nie przeginaj.
- Może jednak? - Wasyl spróbował zatrzepotać rzęsami.
Kasia i Elena dostały nagłego ataku śmiechu, a Robert ukrył twarz w dłoniach.
- Dobra to nie było najlepsze. - Przyznał Wasilewski. - Ogarniajcie się tak w ogóle. Kubulek robi niedzielnego grilla.
- Kuba? - Kasia zauważyła brata, który właśnie wszedł z balkonu do salonu.
- Po kilku dniach nie poznajesz rodzonego brata? - Zaśmiał się Wilk. - Nie dobrze młoda. Cześć.
Wymienił uścisk dłoni z Wasylem i stanął obok Eleny obejmując ją w talii.
- Przeproś Błaszczykowskich. - Powiedziała Elena. - Ja dziś odpuszczę.
- No tak.
- To co idziemy? - Zapytał Kuba.
- Znajdziesz chwilę dla młodszej siostry? - Zapytała Kasia niewinnie.
- No, ale my właśnie...
- Minutkę.
- Idźcie przodem. - Zachęciła Elena. - Zostawiłam telefon w pokoju. Dogonię was.
Kasia zaciągnęła Kubę na klatkę schodową i stanęła przed starszym bratem z założonymi na biodrach rękami i wyjątkowo zaciętą miną.
- No co?
- Co ty przepraszam bardzo tu robisz? - Wcale nie wyglądała na zadowoloną z wizyty brata.
- Przyjechałem odwiedzić narzeczoną...
- Pewnie takie kity to możesz wciskać Lenie. - Kasia wciąż nie odpuszczała.
- Mówię poważnie. - zapewnił siostrę Wilk. - Chciałem zobaczyć się z Leną.
- I przyznać się?
- Słuchaj to nie jest takie proste.
- O nie. - Kasia stanowczo zaprotestowała. - To jest bardzo proste. Przyznasz się jej braciszku do wszystkiego, albo ja to zrobię za ciebie. - Spojrzała na niego wymownie. - Lena nie zasługuje, na to, żeby ją tak oszukiwać.
- Masz rację.
- Zapewne dlatego, że jestem kobietą i myślę mózgiem a nie przyrodzeniem. - Wciąż wpatrywała się w brata ze złością. - Naważyłeś piwa to teraz bądź dorosły i je wypij.
Do uszu obojga dobiegł odgłos otwieranych drzwi.
- Trzymam Cię za słowo. - Zakończyła Kasia bo na klatce schodowej pojawiła się już Elena.
- To co idziemy? - Zapytała Skalska wesoło. - Co to za miny?
- Wydaje Ci się. - Uśmiechnęła się Kasia. - Miłego popołudnia.
- O co chodzi? - Elena popatrzyła na narzeczonego zdziwiona.
- Nic. Później Ci wytłumaczę. - Złapał ją za rękę. - Mamy jakieś dwadzieścia godzin, zanim będę musiał wracać. Jak chcesz je spędzić?
W tym samym czasie Wasyl i Robert, którzy zostali w mieszkaniu Lewandowskiego zaskoczeni patrzyli jak Kasia wchodzi, trzaska drzwiami i bez słowa udaje się na górę zapewne do pokoju gościnnego.
- Nie ogarniam kobiet. - Stwierdził Wasilewski. - Chcesz piwo na kaca? - Rozgościł się i zaczął przeczesywać lodówkę.
- Nie, dzięki. - Lewy usiadł na fotelu uruchamiając telewizor. Zdecydowanie daleko było mu do zadowolenia jakie przejawiał stoper.
- "Ach Romeo..." - Zaczął cytować Szekspira, ale zamilkł natychmiast zgaszony spojrzeniem napastnika. - Dobra. - Zabrał puszkę z lodówki i usiadł na fotelu. - Odpuść stary.
- Co?
- To co słyszałeś. - Stwierdził Marcin. - Wiem co ci się zaczyna kluć pod tą ciemną czupryną i dobrze radzę: odpuść.
- Do czego ty teraz pijesz?
- A do tego, że mam oczy i na tyle mózgu, żeby zinterpretować to co widzą. - Lewy zainteresował się nagle programem telewizyjnym. - To narzeczona twojego kumpla. Ba, zdaje się, że nawet masz być świadkiem na ich ślubie. Dla nikogo się to dobrze nie skończy.
- Wiem. - Odpowiedział ostro Lewy. - I nie potrzebuję do tego twoich wywodów.
- A mi się wydaje, że wiesz, ale zaczyna Ci szwankować pamięć. - Wasyl spojrzał na niego uważnie. - Raz przestań udawać najmądrzejszego i posłuchaj starszego doświadczonego kolegi. - Stoper poklepał kumpla po ramieniu. - No, a teraz chodź. Strzelimy sobie partyjkę Fify dla rozluźnienie.
- Wybacz. - Robert wstał. - Muszę w końcu iść pod prysznic, ale ty czuj się jak u siebie.
Wasilewski patrzył przez moment jak Lewandowski wchodzi po schodach po czym zajął się uruchamianiem gry.
- Ta dzisiejsza młodzież. - Westchnął jeszcze zanim na dobre pogrążył się w świat wirtualnej piłki nożnej.
Elena musiała przyznać, że ten dzień mimo, iż zaczął się od koszmarnego bólu głowy był bardzo przyjemny. Urządzili sobie z Kubą długi spacer w trakcie którego pokazała narzeczonemu swoje ulubione miejsca w Dortmundzie. Później zaliczyli kino i kolację w restauracji na parterze hotelu w którym zatrzymał się Kuba. Pewnie mógłby przenocować u Roberta, ale nie chciał nadużywać gościnności przyjaciela u którego od kilku dni nocowała jego siostra. Poza tym ustronny pokój hotelowy dawał poczucie większej prywatności. Skalska leżała na łóżku z głową na kolanach Kuby, który na zmianę jeździł dłonią po jej ramieniu i włosach, opowiadając mu o rozpoczętym przed weekendem w pracy konkursie na projekt zachodniej części parku miejskiego. Firma wygrała przetarg i poszukiwała ciekawych, świeżych pomysłów.
-Jak Sophie mi o tym powiedziała to właściwie zignorowałam tę informację, ale potem zaczęłam nad tym bardziej myśleć i może mogłaby spróbować.
- Na pewno sobie poradzisz. - Zapewnił ją Kuba, którego ręka jednocześnie wsunęła się pod jej sweter.
- Mam pomysł, ale tak właściwie jestem tylko żółtodziobem na stażu...
- yhy...
- Kuba. - Elena usiadła. - Czy ty mnie słuchasz?
- Słucham kochanie. - Zapewnił. - Tylko, że ciężko mi się skupić, kiedy przypomnę sobie jak bardzo brakowało mi ciebie przez te kilka miesięcy.
Jego dłoń zjechała po ramieniu po to, żeby połączyć się z dłonią Eleny.
- Naprawdę za tobą tęskniłem Eli.
Pocałował ja, a ona nie miała zamiaru się opierać. Odwzajemniała coraz bardziej namiętne pocałunki palcami znajdując i odpinając kolejne guziki koszuli Kuby. Spędziła w Dortmundzie ponad dwa miesiące i skłamałaby przed samą sobą twierdząc, że nie brakowało jej takich porywów namiętności, dlatego całkowicie się im poddała.
Blady księżyc, który wpadał przez lekko uchylone zasłony był jedynym źródłem światła w pokoju. Jakub Wilk podniósł się lekko na łokciu i spojrzał na śpiącą obok niego dziewczynę. Elena zawsze spała spokojnie i nigdy nie chrapała. Czasami, w jakimś bardzo stresującym okresie zdarzało jej się mówić przez sen. Teraz oddychała miarowo i był pewny, że łatwo się nie obudzi. Wstał rozglądając się w ciemności i szukając na podłodze swoich ubrań. Kiedy w końcu udało mu się namierzyć dolne części garderoby, ubrał się i zabierając z szafki nocnej telefon wyszedł na balkon. Noc była bardzo ciepła jak na początek kwietnia.
- Śpisz? - Zapytał. - Głupie pytanie, przecież cię właśnie obudziłem.
W słuchawce usłyszał delikatny kobiecy śmiech.
- Rozmawiałeś z nią? - rozmówczynie przeszła od razu do sedna sprawy.
- Nie było okazji. - Wytłumaczył się. - Słuchaj, nie mogę jej teraz zwalić całego świata na głowę. Musimy jeszcze trochę poczekać.
- Trochę? Do ślubu?
- Słuchaj, nie wszystko idzie po naszej myśli. - Wyjaśnił. - Ale dajmy sprawie jeszcze trochę czasu. Jeśli plan nie wypali wezmę to na siebie i o wszystkim jej powiemy.
- Żałujesz?
- Nie potrafię. Chociaż wciąż w jakiś sposób ją kocham.
- Wiem. Nikt z nas nie sądził, że tak to wyjdzie.
Święte słowa. Ta miłość do Eleny, pierwsza poważna w jego życiu zaczęła gdzieś ginąć w ciągu ostatniego roku, a on nie zrobił nic żeby to zmienić. Wręcz przeciwnie pozwolił, żeby zastąpiła ją nowa i chociaż wciąż zależało mu na Elenie zdecydowanie nie było to już to samo. Szkoda tylko, że był takim tchórzem i nie potrafił się otwarcie przyznać. Nie chciał w tak ważnym momencie kariery wszystkiego jej niszczyć.
----------------------------------------------------------------
Znowu prawie miesiąc...sama na siebie jestem wściekła, że napisanie i dodanie tego rozdziału zajęło mi tyle czasu. Przyznam się szczerze, że przez moment zwątpiłam...uznałam, że nie daję rady i regularnie zawodzę was każąc czekać na rozdziały tyle czasu i że może powinnam sobie odpuścić pisanie. No, ale pasja zwyciężyła, za bardzo lubię pisać, a że mam dokładny pomysł na historię Eleny i Roberta chcę to opowiadanie doprowadzić do końca.
Dziękuję wam...za te wszystkie komentarze, za pytania kiedy pojawi się nowy rozdział. Nie ma lepszej nagrody niż świadomość, że komuś się to opowiadanie podoba i ktoś jednak na nowy rozdział czeka:)
Co do samego rozdziału. Cóż trochę się mąci, chyba jak to w życiu...mam nadzieję, że nie wyszło bardzo melodramatycznie i że wasza niechęć do Kuby, aż tak bardzo nie wzrośnie. Niektórzy mogli liczyć na bardziej rozbudowaną scenę erotyczną...muszę przyznać, że średnio przepadam za opisywaniem takowych, co nie znaczy, że kiedyś się na to nie zdecyduję ;) Nie jestem do końca zadowolona, ale oddaję w wasze ręce i wam pozostawiam ocenę.
A teraz już z innej beczki. Półfinał LM! 4:1 z Realem! A ten ćwierćfinał z Malagą!? Aż boję się pomyśleć jakie emocje zafundują nam pszczółki w finale:P
Do następnej:*