niedziela, 24 lutego 2013

11. "Twoje życie będzie świętem jeżeli potrafisz cieszyć się ze zwykłych, codziennych rzeczy"


Szmer podobny do brzęczenia wyjątkowo natrętnego komara zakłócił panującą w salonie ciszę. Robert poruszył się, ale nie otworzył oczu. W dalszym ciągu spał smacznie tak samo jak przytulona do jego boku Elena. Na ekranie telewizora wyświetlało się menu startowe płyty z serialem, która skończyła się odtwarzać długo po tym jak oboje zasnęli. Ambitny plan całonocnego maratonu wziął w łeb i pod koniec czwartego odcinka Elena pochrapywała już cicho opierając bezwiednie głowę na ramieniu towarzysza, któremu specjalnie długo to nie przeszkadzało bo sam wytrzymał tylko dwa odcinki więcej. Szmer, który poza równymi oddechami i sporadycznym kaszlem Eleny był jedynym odgłosem w pomieszczeniu, powodował telefon Lewandowskiego leżący na stole między pustym pudełkiem po pizzy, niedopitą herbatą malinową i opróżnioną paczką żelków. Od pięciu minut w mniej więcej równych odstępach czasu na wyświetlaczu pojawiało się nazwisko i numer Łukasza Piszczka.
W tym samym czasie Łukasz tkwił w korku kilka ulic dalej złorzecząc na wszystkich ze śpiącą dwójką na czele. Miał odebrać Oliwkę i odwieźć ją do siebie, żeby zgodnie z umową zostawić ją pod opieką Ewy kiedy będą z Lewym na treningu. Tymczasem tamten nawet nie raczył odebrać od niego telefonu. Kiedy w końcu przebił się przez zakorkowane centrum i dotarł na miejsce było już po wpół do ósmej. Minął się z sąsiadem Roberta, który wpuścił go na klatkę schodową i pognał na czwarte piętro. Wcisnął przycisk dzwonka i nie czekając na odpowiedź nacisnął klamkę, która ku jego zaskoczeniu natychmiast ustąpiła.
- Ty wiesz do czego służy tele...
Urwał bo to co zobaczył sprawiło, że stanął przez chwilę nie wiedząc za bardzo o co chodzi. Dwójka jego przyjaciół spała w najlepsze na kanapie, przytulona pod jednym kocem.
- No pięknie. - Założył ręce przed klatką piersiową uśmiechając się pod nosem. - Pobudka misiaczki!!
Krzyknął na tyle głośno, że Robert wystraszony poderwał się tak, że zepchnął Elenę, która tylko dzięki refleksowi napastnika, który złapał ją w pasie uniknęła bolesnego zderzenia z podłogą.
- Na głowę upadłeś? - Lewandowski popatrzył na Piszczka z chęcią mordu w oczach. - Chcesz ludzi doprowadzić do zawału?
- Wybacz - Łukasz nie mógł opanować śmiechu. - No nie mogłem się powstrzymać. Chociaż kurde. - Uderzył się dłonią w czoło. - Mogłem wam najpierw zrobić zdjęcie. Całkiem uroczo wyglądaliście.
- Uważaj, żebym ja ci nie powiedziała kiedy uroczo wyglądasz. - Elena wstała jednocześnie kichając głośno. 
   - Spokojnie mała. Ktoś tu chyba lewą nogą wstał. - Łukasz rozbawiony sytuacją zapomniał już, że jeszcze dziesięć minut temu miał ochotę zwyzywać Lewandowskiego od najgorszych. - Przyjechałem po małą Błaszczykowską. A Ty Robercik też się zbieraj bo jak za godzinę nie będziemy na stadionie  to trener pourywa nam głowy. O dziesięciu kółkach ekstra to nawet nie wspomnę.
- Jasna cholera! - Lewy spojrzał na zegarek i z prędkością światła pognał na górę, Piszczek powędrował za nim pogwizdując wesoło, a Elena zabrała się za ogarnianie bałaganu na stoliku, żeby zająć się czymkolwiek i nie przyznać się,że całkiem przyjemnie jej się spało.

Tydzień później


Elena wróciła do pracy we wtorek. Wciąż lekko pokaszliwała i nie rozstawała się z chusteczkami higienicznymi, ale było zdecydowanie lepiej, a i tak dwa opuszczone dni spowodowały, że Meg ścigała ją od rana karząc nadrabiać zaległości. Skalska odetchnęła z ulgą kiedy wreszcie nadeszła sobota. Tym bardziej, że ustaliła z Ewą, że najwyższy czas trochę się za siebie zabrać i umówiły się na poranną wycieczkę na siłownie. Obudziła się o wpół do siódmej pełna energii jak nigdy o tej godzinie i uporała się z całą poranną toaletą zanim Robert zdążył wstać.

- Kawy? - Zapytała kiedy dwadzieścia minut po niej zszedł, a raczej zwlekł się do kuchni.
- Poproszę. - Usiadł na stołku po drugiej stronie blatu przyglądając się jej zaspanym wzrokiem. - Czy ty czasem nie masz dziś wolnego?
- Owszem. - Odpowiedziała przeszukując szafki. - Mamy jakąś wodę?
- W kranie.- Stwierdził Lewy inteligentnie, a Elena stasakowała go wzrokiem. - No i na dole w szafce obok lodówki. A po co Ci woda?
Zanim Elena zdążyła odpowiedzieć zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Otworzysz?
- Jasne. - Robert podrapał się po głowie nie widząc zbytniego sensu w tym porannym zamieszaniu, ale posłusznie poszedł otworzyć.
- Czołem. - W drzwiach stała Ewa, całkowicie rozbudzona i równie pełna energii co Elena.
- Ty też? Jest siódma rano, czy wszyscy dziś powariowali?
- Nie narzekaj Bobuś. - Ewa minęła go i usiadła na kanapie czekając, aż Elena wszystko spakuje.
- Nie narzekam.- Stwierdził Lewandowski. - Mnie po prostu, aż boli, że marnujecie okazję, żeby się wyspać, którą ja z przyjemnością bym wykorzystał.
- Zabawne - westchnęła Ewa. - Łukasz jak wychodziłam mówił mniej więcej to samo.
- Jestem gotowa. - Elena narzuciła na ramię plecak i wzięła stojący na szafce kubek. - Trzymaj marudo. - Wcisnęła go w ręce Lewandowskiego. - I lepiej zacznij się zbierać.
- Buziaczki. - Ewa pomachała mu w drzwiach i po chwili obu już nie było.
Lewy upił spory łyk kawy i z całkowitą pewnością, że nie rozumie kobiet zaczął zbierać się na trening.

- Nie czuję nóg.

Ewa usiadła na ławce w szatni próbując złapać oddech. Po prawie dwóch godzinach ćwiczeń na chyba każdym możliwym sprzęcie obie z Eleną były solidnie zmęczone.
- Boli mnie każdy najmniejszy mięsień. - Żaliła się żona Piszczka.
- Poczekaj do jutra. - Elena wyciągnęła z plecaka drugą butelkę wody i za jednym zamachem wypiła jedną czwartą jej zawartości. - Bez zakwasów się nie obejdzie. Ale masz męża pod ręką najwyżej będzie się ćwiczył w roli masażysty.
- Myślę, że dla Ciebie też ktoś by się znalazł. - Ewa popatrzyła na koleżankę.
- Tak...Kuba. - Elena odwróciła się szukając w kieszeniach spodni telefonu, który nagle szczególnie ją zainteresował. - Tyle, że do Poznania trochę daleko.
- No tak Kuba.
Telefon, który Elena znalazła chwilę wcześniej zaczął wibrować w jej ręce. Ktokolwiek dzwonił była mu w tym momencie wyjątkowo wdzięczna.
- Tak?
- Cześć siorka. - Dziewczęcy wesoły głos po drugiej stronie znała doskonale. Poza tym tylko młodsza siostra Kuby zwracała się do niej w ten sposób. - Nie odzywasz się, Kuba też niewiele mówi. Żyjesz jeszcze  w tym Dortmundzie?
- Jakoś. - Odpowiedziała. - A właściwie to całkiem dobrze. Nie mam po prostu zbyt wiele czasu.
- To będziesz go musiała znaleźć. - Kasia była wyraźnie podekscytowana. - Mam specjalną misję od mamy i chciałam zapytać czy możesz mnie w środę o dziewiętnastej odebrać z lotniska.
- Jaką misje? W tą środę?
- Wszystko opowiem Ci na miejscu. To dasz radę?
- Tak, myślę, że tak.
- Świetnie. - Ucieszyła się Kasia. - Do zobaczenia w takim razie.
- Kasia... - Nie dokończyła po przerwały jej trzy krótkie sygnały.
- Co jest? - Ewa zaciekawiona na totalnie skołowaną Elenę.
- Młodsza siostra Kuby przyjeżdża w środę. - Elena niewiele zrozumiała, ale podejrzewała, że misja, którą Kasia dostała od swojej mamy związana jest ściśle ze ślubem i przygotowaniami. Przygotowaniami, które totalnie zaniedbała z powodu braku czasu i które tak naprawdę od samego początku interesowały ja mniej niż powinny. Mimo wszystko cieszyła ją jednak perspektywa wizyty przyszłej szwagierki.

Od godziny w całym mieszkaniu słychać było polski rock lecący z porządnie podkręconych głośników. Elena finiszowała właśnie przygotowywanie kolacji. Zwolniła się z pracy wcześniej, wykupiła pół supermarketu i zaraz po powrocie zabrała się za przygotowywanie lazanii czyli na dobrą sprawę jedynej potrawy, która jako tako jej wychodziła. Nigdy nie należała do szczególnie uzdolnionych kucharzy. Właściwie to daleko jej było nawet do minimalnego poziomu umiejętności w tej dziedzinie, ale potrafiła ugotować wodę na kawę bez przypalania jej i to w zupełności jej do szczęścia wystarczało. Lasagne nauczyła się przygotowywać przypadkiem, kiedy pracowała dorywczo jako kelnerka i od tej pory stała się jej popisowym daniem. Dziś postanowiła, że z okazji przyjazdu szwagierki może się trochę postarać i, zamiast tradycyjnie zamówić chińszczyznę lub pizzę, przygotować kolację samodzielnie.Poza tym przypuszczała, że Kasia została wysłana również w roli szpiega i nie chciała żeby do jej mamy dotarło, że żywi się na mieście. Humor dopisywał jej tym bardziej, że po powrocie znalazła na blacie w kuchni kartkę i komplet kluczyków Roberta, który grał dziś z Borussią wyjazdowym mecz we Frankfurcie. Zostawił jej samochód co oznaczało, że nie będzie musiała tłuc się na lotnisko komunikacją miejską. Przyjemne zapachy dochodzące z piekarnika powoli zaczęły roznosić się po mieszkaniu, a Elena zabrała się za krojenie pietruszki do dekoracji podśpiewując lecącą akurat piosenkę zespołu Hey.

- "...aaa może zmienić zasady gry..."*
- Wieki tego nie słyszałem. - Odezwał się ktoś za jej plecami. - Ciągle tylko wszędzie ten klubowy szajs puszczają.
Elena wystraszona podskoczyła tak gwałtownie, że o mały włos nie wbiła sobie w palec noża, którym kroiła  pietruszkę. Odwróciła się i wzięła kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić.
- Jezu, o mały włos tu nie zeszłam.
- Zamykaj się na przyszłość - Jej gość mimo, że z wyglądu lekko kojarzył się z bandytą był jak najbardziej przyjacielsko nastawiony i właśnie wciskał jej do ręki bukiet małych stokrotek. - Swoją drogą całkiem ładny głosik.
- Wasyl - uśmiechnęła się kiedy w końcu się uspokoiła i uściskała go na powitanie. - Co tu robisz?
- Wpadam z wizytą. - Stwierdził przechodząc obok niej i rozsiadając się na kanapie. - Kontuzja zmusiła mnie do przerwy to pomyślałem, że odwiedzę przyjaciół w Niemczech. Miałem się zatrzymać u Kubusia, ale niestety pocałowałem klamkę, bo wyobraź sobie, że zapomniałem o tym dzisiejszym meczu.
- No tak. - Przyznała Elena. - Agata chyba też pojechała dopingować Kubę.
Przeszukiwała szafki kuchenne mając nadzieję, że znajdzie jakiś wazon.
- No właśnie. - Wasyl odwrócił się w jej stronę. - Słyszałem, że małżeństwo znowu w rozkwicie i to dzięki tobie. Moja szkoła. - Puścił dziewczynie oczko. - Chciałem jechać do Łukasza bo Ewcia pewnie została z Sarą w domu, ale oni teraz mieszkają na totalnym zadupiu gdzie żaden autobus nie dojeżdża. No i wreszcie jak już miałem szukać jakiegoś hotelu przypomniałem sobie, że jeszcze mam ciebie.
- Oczywiście - potwierdziła. - Tylko, że ja muszę za dwadzieścia minut jechać na lotnisko.
- Cóż.- Wasilewski zastanowił się chwilę. - W takiej sytuacji zmuszony będę dotrzymać ci towarzystwa.I nie wiem co tu tak dobrze pachnie, ale informuję, że wpraszam się do was na kolacje. Lewy nie może tyle jeść bo mu się figura zepsuje.
- Nie ma najmniejszego problemu. - Odpowiedziała rozbawiona. Kto jak kto, ale Wasyl był zawsze mile widzianym gościem.

Niecałą godzinę później razem z Marcinem stała w terminalu Dortmundzkiego lotniska wypatrując znajomej twarzy Kasi.

- Nie wierzę. - Stwierdził stoper. - Ja po prostu nie wierzę, że Lewandowski zostawił Ci swój ukochany samochód. Nigdy nikomu go nie dał.
- Ma się chody. 
- Pozwolisz, że nie będę wnikał. - Wasyl uniósł ręce w geście obronnym, a Elena posłała mu spojrzenie, którego sam bazyliszek by się nie powstydził.
- Jest! - Stwierdziła wreszcie zadowolona. - Kasia!
Niska brunetka, zauważyła ją i natychmiast zaczęła przeciskać się przez tłum ludzi z uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- Lenka. - Rzuciła się Skalskiej na szyję. - Dobrze Cię widzieć.
- Ciebie też. - Przypomniała sobie o Wasylu, który wpatrywał się aktualnie w Kasię. - Marcinku poznaj, to młodsza siostra mojego narzeczonego Kasia. Kasia to Marcin.
- Miło mi. - Kasia posłała stoperowi kolejny szeroki uśmiech.
- Mów mi Wasyl. - Odpowiedział. - Daj pomogę Ci z bagażami.
Kasia ruszyła do przodu rozglądając się z zaciekawieniem, a Wasyl zatrzymał na chwilę Elenę.
- Dużo młodsza?
- Jest na pierwszym roku studiów. - Wyjaśniła Skalska, a zaraz potem zdała sobie sprawę z  dziwnego spojrzenia Wasyla. - O nie, nawet o tym nie myśl.
- Niby o czym? - Marcin z miną niewiniątka ruszył za Kasią.
- Wasyl!!

Robert wrócił kilka minut przed północą. Elena chwilę wcześniej odprowadziła Kasię na górę i pokazała jej pokój gościnny i łazienkę. Zdążyła też przynieść koc i przykryć Wasyla, którego zmęczenie po podróży i kilka kieliszków wina zmogły w momencie kiedy postanowił na chwilę usiąść na kanapie. Spał smacznie pochrapując cicho. Skalska sprzątała po kolacji, kiedy usłyszała jak drzwi otwierają się cicho i ktoś prawie bezszelestnie wchodzi do mieszkania.

- I jak? - Wychyliła się z kuchni spoglądając na ściągającego kurtkę Lewego.
- Wygraliśmy dwa jeden - Odpowiedział. Bardziej jednak zainteresowała go inna kwestia. - Mam zwidy czy na kanapie śpi Wasyl.
- We własnej osobie. Biedaczek nawet nie zauważyłam kiedy tam usnął. - Sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła kluczyki. - Dzięki. Naprawdę się przydały.
- Do usług. - Odłożył torbę na podłogę i usiadł na krześle przy blacie. - Myślisz, że jak pomogę Ci pozmywać naczynia to mam szansę na jakieś resztki z kolacji?


----------------------------------------------------

*Hey - Teksański

No musiałam po prostu ściągnąć z powrotem Wasyla. Mam nadzieję, że nikt nie będzie mi miał tego za złe:p

Rozdział skrócony bo po namyśle uznałam, że lepiej będzie podzielić go na dwie części, żeby nikt nie zasnął w trakcie czytania. Mogę was za to zapewnić, że na następny nie trzeba będzie długo czekać:).
Chciałam się też odnieść do waszych komentarzy i oczekiwań na podgrzanie atmosfery Lena - Lewy. Spokojnie na wszystko przyjdzie pora z resztą jak widzicie robi się coraz cieplej. Jestem zwolenniczką stopniowego rozwoju sytuacji, poza tym mimo wszystko Elena jest zaręczona, a jej narzeczony też już niedługo się pojawi.
Stworzyłam ostatnio zakładkę spam i byłabym wdzięczna gdybyście właśnie tam informowały mnie o nowych rozdziałach u was.
To tyle. Do następnej:*




19 komentarzy:

  1. Oj Wasylku nie możesz znaleźć sobie dziewczyny w odpowiednim dla siebie wieku? :)
    Rozdział bardzo sympatyczny, szczególnie te przytulasy przez sen. Trochę mi brakuje Kuby, ale na osłodę jest radosny jak zwykle Piszczek i Wasyl :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie dzisiaj zaczęłam czytać i muszę powiedzieć, że jestem totalnie oczarowana Twoim opowiadaniem. Podoba mi się wszystko- bohaterowie, ich sposób bycia, dialogi, humor, który przeplata się z fabułą, sama historia, która też jest niesamowita. Wasyl i Piszczu to moi zdecydowani faworyci :) Mam nadzieję, że będą pojawiać się częściej :) A jeśli chodzi o stosunki Eleny i Roberta uważam, że dobrze robisz ocieplając je stopniowo. Nagła zmiana relacji raczej nie jest naturalna, więc i opowiadanie straciłoby na wartości. Tak jest ok :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak mogłabym być zła, że Wasyl po raz kolejny się pojawił? :D Uroczo - Lewy i Elena przytuleni pod kocem, ale jak Łukasz mógł im przeszkodzić! :D
    I nigdy nie przysypiam jak czytam twoje opowiadanie, no i oczywiście czekam na nowy, pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. hahaha, Wasyl jest genialny i te teksty...
    Ostatnie zdanie mnie juz powaliło na łopatki :D
    Ciekawe po co przyjechała tutaj ta Kasia... I ten jej narzeczony coś czuję, że wszystko się pokręci !
    Czekam na nowość ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam wasyla i piszczka <3
    kiedy mozna sie spodziewac nastepnego rozdziału?
    Mam skryta nadzieje ze Kuba sie tam pojawi :D

    OdpowiedzUsuń
  6. jeeeeej.. super.. ale przeżyłam miłe zaskoczenie jak weszłam sobie na bloga atu nowy odcinek.. fajnie powoli rozwija się sytuacja.. ale kurcze.. chyba już wszystkie czytelniczki nie mogą się doczekać na konkretniejsze rozwinięcie akcji :) moje ulubione opowiadanie obecnie :)
    pozdrawiam,
    julciA

    OdpowiedzUsuń
  7. Też lubię, jak akcja powoli się rozwija, ale choćby mi płacili, nie potrafię tak długo tego ciągnąć :D
    Szczerze, to boję się, że ta Kasia namiesza pomiędzy Lewym i Lenką i będę gryzła palca, bo bardzo rzadko dodajesz rozdziały, a ja nie mogę się ich doczekać!
    Więc czekam na ten nowy, z większą niecierpliwością niż można sobie wyobrazić.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. jejq świetne ;d
    zapraszam do mnie, nowy rozdział
    http://krok-w-strone-lepszego-zycia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie szóstka, serdecznie zapraszam :)

    http://manutdlov.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. swietne:D Po prostu uwielbiam to twoje opowiadanie:D Z niecierpliwoscia czekam na kolejny rozdzial:P:D

    OdpowiedzUsuń
  11. najlepszy blog ;)

    Zapraszam do mnie :)


    http://dortmund-nachrichten.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo dobrze, że pojawił się Wasyl. Zawsze poprawia mi humor ten facet i tak też było teraz. Chyba Kasia mu wpadła w oko :P Mi podoba się pomysł, że relacje pomiędzy Robertem i Leną ocieplają się powoli. tak jest o wiele ciekawiej chodź już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Wasyl ♥ zapraszam do mnie na 4 :) http://www.kocham-polska-kadre.blogspot.com/2013/03/rozdzia-4.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszamy do polubienia fanpage na facebooku Dupeczki Z Arsenalu :)
    http://www.facebook.com/pages/Dupeczki-Z-Arsenalu/114805212042771

    OdpowiedzUsuń
  15. natrafiłam na tego bloga już sporo czasu temu, żyjąc w pewności, że tutaj już komentowałam. a okazało się, że nie ;o nadrabiam, nadrabiam. bardzo spodobał mi się twój styl pisania. mimo, ze sama piszę w pierwszoosobowej, to jednak dzięki Tobie przekonałam się i do trzecio :> do tego zachęcił mnie fakt, że jest tutaj Nina, którą wielbię :3 ogólnie mówiąc, masz wspaniałego bloga! mam nadzieję, że ta przerwa się już skończy i dodasz kolejny :) jeśli miałabyś ochotę, to zapraszam do mnie: http://zakochana-w-robercie-lewandowskim.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Pojawił się prolog na http://firmera-en-el-amor.blogspot.com/. Mam nadzieję że spodoba ci się to opowiadanie. Jeśli chcesz, będę starała się informować :) Liczę również na rewanż :)

    OdpowiedzUsuń